Po drzemce ktora z planowanych 1.5h skonczyla sie po ponad 3h, postanowilismy z racji, ze niedlugo mialo sie juz sciemniac, ze skoczymy na Tokyo Tower i do dzielnicy imprezowej. tzw. Roppongi.
Zaczelismy okolo 17.30. Metro i juz w okolicach 18 z hakiem bylismy przy Tokio Tower. Wjazd jakies Y800 nie pamietam. Szybka winda i bylismy juz na 150 metrach. Tokio Tower to wybudowana 50 lat temu odpowiedz na paryskia wieze Eiffla. 9 metrow wyzsza i ni to czerwona ni to pomaranczowa. Skoczylismy na gore, widok wspanialy nie da se ukrc. Zdjecia nie daja tego efektu, zla jakosc po prostu.
Po jakims czasie zjechalismy na dol i udalosmyu sie na jakas przekaske. Znalezlismy mile wygladajace miejsce i zamowilismy po lokalnym piwku i kilka zakgryzek na chybil trafil. Jedzonko pyszne ale nie bylo tego wiele, jak na dwie osoby. Rachunek cos kolo Y2000.
Ja ciagle glodny, aleposzlismy dalej do dzielnicy pubow, klubow, barow ze striptisem etc. Przechpdzac sie tymi ulicami co chwila jestes nagabywany do wstapienia do tego a nie innego klubu - wszyscy nagabywacze sa czarnoskorzy, albo biali. Nie widzialem zadnego japonczyka tym sie trudniacego.
Weszlismy do baru, na ktorym bylo napisane po ang kazdy drink do 21.30 za Y500 i zamowilismy po piwku. Knajpa miala wielkosc, lacznie z barem i toaleta, sredniowielkiego europejsckiego przedpokoju. Na samym koncu tanczyl samotnie w rytm muzyki amerykanskiej japonczyk pod krawatem i w srebrno szarym garniturze - prawdopodobnie wprost z pracy - podrygujac i potrzasajac smiesznie glowa. Obok australijczyk i amerykanin podrywali dwie urocze mlode japonki na srodku kilku saczylo driny po Y500 sztuka, spieszac sie zeby udalo im sie jeszcze domowic po tej promocji.
Skonczylismy browarka i udalismy sie dalej. Lazilismy tak po tych ulicach ogladajac bawiacych sie ludzi, skoczylismy zwiedzic Roppongi Hills - czyli doskonaly kawalek ziemi, dla kazdego kto szuka przygody ^ sa tam sklepy restauracje, punkty widokowe, kino, etc etc etc - wszystko czego dusza zapragnie. Bylo po 23.00 jak sie zorientowalismy, ze metro prawdopodobnie czynne jest do 24.00 i trzeba sie zwinac, bo autobusami za chiny w japoni nie damy rade.
Bankomat i jeszcze na jedno szybkie jedzonko - maly fast food z lokalnym jedzonkiem i co najwazniejsze zdjeciami jedzenia i enami pod zdjeciem. ( To jest tu dobre dla takich niemow jak my - czesto menu to po prostu fotografie, albo rzezby jedzenia przed wejsciem widzisz co dostaniesz i ile - wyglada bardzo realistycznie, gdzies w poprzednim wpisie powinna byc fota).
Naczytalem sie kila opowiesci o Japoni, zejest tlok, ze wpychaja ludzi do metra panowie w bialych rekawiczkach, ze sa hotele kapsulkowe, ze to i tamto. Potem na jakis dziwnych forach i w ksiazce Bezsennosc w Tokyo czytalem ze gowno prawda, ze to wymysl europejczykow i amerykancow.
O 23.30 na jednej z tokijskich stacji metra zostalem oficjalnie wepchany do wagonu metra, dodam ze jako jedyny ze wszystkich pasazerow. Ociagalem sie umyslnioe liczac na pomoc, uslyszalem gwizdek, zrobilo mi sie goraco w podbrzuszu, krzyk krotki ale wyrazny z nuta rozkazu i alarmu, poczem niebianski dotyk reki w prawdopodobnie bialej rekawiczce i za chwile bylem w srodku najwiekszego scisku w jakim uczestniczylem. Japonczycy zmienili swoje delikatne oblicze w samurajow -kazdy walczyl o swoj centymetr, ale wszystko bez jakichkolwiek nerwow grymasow i takich tam, pelna akceptacja - tak musi byc jesli mieszka sie w najwiekszej metropolii swiata.
W hostelu z powrotem kilka minut przed polnoca!
Dobranoc u Was jest dzien w pelni ja ide spac.