Obudzilem sie w okolicach 7.00. Bezsennosc dala mi sie we znaki ale nie tak bardzo. Poranna kawka, przysznic i duperele. Krotka chwila na internet i zaplanowanie dnia. i zeszlo do prawie 10.00. Poprosilem recepcjonistke o napisanie po japonski shower gel, bo od dwoch dni nie moge znalezc w sklepie zadnego zrozpoznawalnego znaku a emma spakowala jakis z piaskiem czy cos...
Zahaczyla nas mloda japonka z oferta skoczenia do restauracyjki na dole na lunch. Bylismy glodni a ona mowila troszeczke po angielsku a to w japoni duzo. Jeszcze nie widzielismy tak lingwistycznie obdarzonej osoby tutaj.
JEdzonko pojawilo sie po 2 minutach od zamowienia. ja wzialem jakies nudle w rosole z ryby + miska ryzu z wolowina + jakas dziwna galaretka + jakies dodatki i woda bardzo gorzka. Emma zamiast wolowiny miala surowa rybe jedna i druga, ikre jakijs ryby i wasabi zeby zbic ten smak. Na deser podano bez zamowienia te sama gorzka wode tylko wrzaca - to jak byc w krynicy i picie tego ich Jana czy jak tam ta blotna woda ma. Nie bylo zle, ale nie bylo jakies rewaelacyjne. Moze nasze podniebienia nie sa przyzwyczajone to ikry wielkosci groszku ktory strzela ci w buzi. Dostalismy Y100 rabatu i rachunek skonczyl sie na Y1650.
Kierunek Imperial Palace.
Palac jak to palac. w samym centrum miasta wielki plac zieleni i wody, na srodku palac, na okolo piekne ogrody. Poogladalismy pozachwycalismy sie pieknem i zaczelo kropic to sie zmylismy gdzie indziej.
Shibuya znana jest z ogromnego skrzyzowania i przejscia dla pieszych, z chyba 3.5 milionow ludzi ktorzy uzywaja dziennie stacji metra na tej dzielnicy z wielkich sklepow i wszystkiego co ogromne. W innej czesci dzielnicy male sklepiki z samymi designerskimi ubraniami, meblami, krzeslami czpkami i czymkolwiek co jest niezbedne do bycia trendy. Zatrzymalismy sie w knajpce na jakies piwko i jedzonko i od razu widac ze to dzielnica turystyczna. Kelnrka mowila po angielsku - pierwsza od przyjazdu tutaj.
Wiekszosc jesli nie wszystkie knajpy i restauracje tam maja wilkosc 20 m2 lacznie z kuchnia i kibelkiem. O kibelkach kiedys napisze i wrzuce fote - bo sa tego warte.
Niestyty pogoda nie dopisala i zmylismy sie dluga tam nie zabawiajac.