I faktycznie nie zawiedlismy sie na szanghaju poki co. Przyjechalismy w sobote rano ok godziny 07.00. Od razu skoczylismy do hostelu ktory jest w miare w centrum i jest jak hotel. Bardzo jestesmy z tego zadowoleni.
Pierwszego dnia skoczylismy na glowna ulice prowadzaca do tak zwanego Bundu, czyli ulicy wzduz rzeki, gdzie po drugiej stronie jest jeden z najpiekniejszych widokow chin czyli dzielnica Pudong w Szanghaju. Pudong to od czasow wszelkich zmian w chinach najszybciej rozwijajacy sie obszar w CHRL. Drapaczy chmur wiecej niz w calej europie srodkowo wschodniej, przepych kicz etc...
Ale robi wrazenie. jak internet skoczy na szybsze obroty to zamieszcze kilka fotek.
Trafilismy na swieto jakies tam w chinach trwajace trzy dni, czyli soborte niedziele i poniedzialek, a na swieta chinczycy podrozuja i zwiedzaja, nie przeszkadza mnie to nic, gdyby nei to ze jest ich miliard z hakiem... tlumy wszedzie i do tego... leje jak z cebra, co mimo ze sie juz przyzwyczailismy, doprowadza nas do szalu.
Pierwszy wieczor minal spokojnie i wrocilismy po kilku godzinach do hostelu. Mamy ostatnio problemny ze wczesnym wstawaniem i nie wychiodzi nam pobudka przed 10 co oznacza ze przed 11 nie wychodzimy z hostelu. Drugiego dnia skoczylismy do tzw. French Concession, czyli dzielnicy w stylu francuskim, bardzo kosmopolitycznej stylowej i pieknej zarazem. Polazilismy w deszczu kilka godzin, poczym siedlismy gdzies na jakims jedzonku. Milo zobaczyc druga strone shanghaju, po ogladaniu wielkich drapaczy chmur, milo spojzec na inna strone miasta, ludzi tez tu duzo, ale co ciekawe, bardzo duzo obcokrajowcow mieszkajacych tutaj, albo po prostu takie sprawiajacych wrazenie. ogolnie w Pekinie malo kto mieszka i miasto nie jest kosmopolityczne, w Szanghaju obcokrajowiec jest wszedzie. Miasto portowe z dlugimi tradycjami i to widac. od razu mozna poznac, nikt nie probuje cie tu okrasc jak robisz zakupy, nikt nie daje cen z kosmosu tylko dlatego ze masz twarz europejczyka i nie mowisz po chinsku. Za klapki emmy sklepikarz krzyknal 35 juanow i skonczylismy licytacje na 30, w Pekinie krzykneli by 300 i skonczylibysmy na 30...
trzeci dzien to dluga wyprawa do dzielnicy Qīngpǔ piekna stara dzielnica datowana na lata 800-tne przerobiona na bazarki handlowe, kilka restauracji i domy herbaty. bardzo mile miejsce, mimo, ze... lalo caly dzien. Po tych wyprawach skoczylismy z powrotem na nocnwe zwiedzanie The Bund z jeszcze piekniejszym w nocy widokiem na Pudong. cyknalem kilka fotek i niedlugo powinny tu byc.
Dzisiaj, mimo ze w planach mielismy skoczyc do muzeum, skonczylismy na dziennym zwiedzaniu Bundu, bo za czasu swietujacych chinczykow nie bylo to mozliwe, i poczytalismy troche o budynkach i miejscach oraz jaka funkcje pelnily lata temu, za czasow swietnosci Chin. Na popoludnie wybralismy wyskok do Pudong, czyli w samo serce biznesowe Chin z najwyzszymi budynkami w ChRL.
Na ostatnim zdjeciu widac ze zapragnelismy hamburgera z frytkami, kluski sa dobre ale dobrze sie od tego oderwac na jeden posilek... oj smakowal ten McDonalds smakowal.
Jedziemy do Hangzhou