Geoblog.pl    mienta    Podróże    Azja    Mao powiadal kto nie stal na murze
Zwiń mapę
2008
10
wrz

Mao powiadal kto nie stal na murze

 
Chiny
Chiny, Beijing
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21676 km
 
ten nie jest prawdziwym mezczyzna...

Jedziemy Emma juz tam byla kiedys nie dokladnie tam ale w okolicach a na pewnoi na murze i do prawdziwych mezczyzn moze sie zaliczac, ja nie ale dzis mialo sie wszystko zmienic, koniec bycia chlopcem jade.

Z murem problem jest taki ze nie wiesz gdzie masz jechac taki jest wielki. Ten najblizej pelny jest turystow ale latwy w dostepie, od innych odcinkow odstrasza przewodnik mowiac ze powinienes conieco wiedziec o wspinaczce i miec jakies buty trala lala...

Idziemy na cos posrodku. Najpierw autobus ktory jakos znalezlismy na dworcu ichniego PKS. Tam zdazylo sie cos wartego kilku slow tutaj...

Oczywiscie Emma jak kazdy porawdziwy mezczyzna musiala siusiu, ogolnie wybrala dobre miejsce bo jesli gdzies mamy znalezc WC to dworzec autobusowy powienien byc najlepszym do tego miejscem... ale tak nie bylo szukamy i szukamy oi nie ma nigdzie nawet znaku nic... podchodze do policjanta, ktorych jak wiadomo jest w Pekinie wszedzie pelno i mowie mu toaleta, toilet, toileten, loo, sedes, wychodek i kazde okreslenie jakie znalem ale nie czai... zlapalem sie za pas, usta zlozylem w dziubek i mu wyspiewalem ten piekny dzwiek jaki leci jak sie sika... od razu zkojarzyl i do mnie zapytuje czy dablju si??

Kurwa jedyne okreslenie jakie nie przyszlo mnie na mysl on znal. Idziemy

WQ zyciu bysmy nie znalezli tak jakby wyszlismy z dworca, w lewo w prawo, po schodach w dol, potem jakby juz tak nie dworcowo o bardziej jak na budowie, gole nieotynkowane sciany, na podlodze jakies jable, strach isc, ale fakjtycznie ludzie laza w te i z powrotem... nigdy bysmy nie znalezli jak bysmy nie zapytali. Mily czlowiek nawet mnie nauczyl jak to po mandarynsku - zeby byc poprawnym - ale juz zapomnialem.

W autobusie czas jakos zlecial, jak wsiedlismy to pani konduktorka od razu wiedziala gdzie jedzimy i nam powiedziala gdzie wysiasc, glosno w autobusie oczywoiscie po jakies radio bez muzyki caly czas nadawalo z chinskiej produkcji glosnikow czyli pierdzialo i przerywalo, ale kierowca nie zauwazyl ze to nie ma sensu z takim radiem, bo i tak zady spi wiec nie slyszy... przesada.

Wysiedlismy z autobusu i jeszcze kawalek nam pozostal, przewodnik mowi ze albo jakis autobus, albo taxi albo jakis prywaciaz i podal jakich cen nie przekraczac... Prywaciaz nasunal nam sie pierwszy i podal bardzo dobra cene - jak tylko zobaczyl przewodnik w moim reku pokazal palcem i powiedzial nie pamietam 30 juanow - 10PLN cos takiego mozliwe - jedziemy.
Kierowca to kobieta w bialych rekawiczkach i wielkim kapeluszu zeby slonce jej nie opalilo za bardzo - oni nie lubia sie opalac i zakrywajka sie jak moga bardzo czesto.

Dojechalismy zaplacilismy i ona jeszcze nam wytlumaczyla ze bedzie tutaj jak zejdziemy i moze nas zawiezc z powrotem... a czemu nie.

Mur jest POTEZNY, wiekszy niz sama nazwa wskazuje. W 35 stopniowym upale pod gore dalo nam sie we znaki, ale warto, czego sie nie robi by sie stac mezczyzna...

Wrocilismy z powrotem po poludniu gdzies na straganie kupilem jakies pocztowki i pieknie sie ztargowalem...
Kobitka w bialych rekawiczkach na nas czekala i od razu nas poznala, my poszlismy cos zjesc ona pelna kultura poczekala i tak oto wrocilismy do domu...



Postanowilismy polazic jeszcze po placu by wykozystac piekna pogode, wieczorkiem posiedzielismy w naszym hostelui onejrzelismy film na DVD jakis internecik piwko i wioeczor zlecial.

Nastepnego dnia trzeba bylo kupic bilety do szanghaju zrobic jakies zakupy w slynnym jedwabnym markecie, gdzie dostaniesz wszystko i nauczysz sie sztuki targowania i pomalu czas na opuszczenie Pekinu.


Poprosilism,y zeby nam w hostelu napisano na kartce po chinsku a dokladniej mandarynsku, "poprosimy 2 bilety na pojutrze do szanghaju w klasie 2 sypialnej, dziekuje"

Nie wiem jak to jest alke zdaje mnie sie ze na caly Pekin sa dwa dworce PKP... Polnocny i poludniowy. Nie wyobrazacie sobie kolejki jaka byla po bilety... nawet jak sie postaracie to sobie nie jestescie wyobrazic.

Wystalismy w tej kolejce dlugo i podajemy karteczke i co dostajemy zamiast biletow - krotka adnotacje w naszym notatniku i nastepny prosze nic nie dalo zapytanie co jest nie tak o co chodzi etc...

Wychodzimy od kasy i zaczepiamy kazdego kto wyglada ze bedzie cos czail po angielsku ktoras osoba z rzedu - i mowi po ang. Wytlumaczyla ze to oznacza ze nie ma biletow 2 klasy na ten dzien na tej trasie...

Poprosilismy zeby nam napisala soft sleeper, czyli lezaca pierwsza klasa - doplacimy ale chcemy juz wyjechac, bo jeszcze kawal swiata do zwiedzenia.

Jakos sie dogadalismy i mamy bilety - sprawdzilismy w naszym hostelu czywszystko na bilecie sie zgadza. Jest OK.

Jedwabny market czy jak by to nazwac.

Dziwne to miejsce bez dwoch zdan. Dziwniejsze jeszcze dlatego ze jest w miescie paraolimpiada i pelno tutaj ludzi na wozkach, protezach etc. Wszyscy handluja, kazdy sprzedajacy chinczyk mowi plynnym angielskim, i zna chlyty martekingowe... przyklad. Where are you from? Poland odpowiadam.

CZesc jak sie masz, chcesz cos kupic, dam ci dobra cene - odpowiada chinka.

Podchodzisz zaciekawiony i juz cie maja - znaja tye samo zdanie w kazdym chyba jezyku, potem przejda na angielski do tego dorzuca kilka slow o polsce o kims slawnym etc. Super. A jak naganiaja klientow. Po 10 minutach masz juz tego dosyc.

Caly czas chjcecie kupic to chcecie tamto, good price, good price. Hello Sir, do ya wanna buy a watch, a T-shirt a duperele?

No i zakladamy ze chcemy cos kupic i podchodzimy i mowimy ze dobra cena i bierzemy - Emma na ten przyklad, wypatrzyla sobie torebke od Chloe, czy jakos tam - podroba ale nawet fajnie wyglada. Mowimy do niej daj dobra cene i kupujemy. Onna kiwa glowa i mowi ze torebka jest po 900 juanow, ale ona nam cenew opucie do 700. wychodzi okolo 50 funtow, myslalem ze sie przekrecimy, i jeszcze przed odejsciem jej rzucilem, ze dam za nia 30 juanow - dwa funty. Ona malo sie nie przekrecila.

Kazdy zagral swoja role ona rzucala mniej - my odchodzilismy ale twardo walczylismy, wszystko zajelo 10 minut torebka nasza za 65 juanow czyli 4 funty z czyms i dziecec razy taniej niz chciala na poczatku...

ale jak sie tak poprzechodzilem i naogladalem amerykanow nie targujacych sie i nabierajacych na specjalne oferty i kupujacych szalik za 10 dolarow to mi sie plakac chcialo, bo oni by ten szalik sprzedali za 50 centow bo sami zaplacilki za niego 10 centow... przesada.

Kupilismy kilka rzeczy i pomalu dochodzil czas na pozegnanie sie z Pekinem.

Jedziemy do Szanghaju.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mienta
Piotr Mientkiewicz
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 32 komentarze32 592 zdjęcia592 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
29.05.2008 - 07.10.2008
 
 
21.08.2009 - 21.08.2009
 
 
21.01.2010 - 25.01.2010